Już tydzień mija od mojego powrotu do domu, a ja ciągle nie wiem od czego zacząć.
Myślę, rozważam, zastanawiam się, a w głowie albo mętlik straszny, albo całkowita pustka.
Tanzania to ogromny tumult i przepychanka, a także cisza i spokój.
Potworny upał i duchota, na zmianę z deszczem i wiatrem.
Uśmiechy i serdecznie wyciągnięte ręce, obok rasistowskich, wrogich spojrzeń i pomruków.
Najbardziej zadziwiająca jest jednak dla mnie kultura Masajów, których wioski wyglądają jak skansen, ale są jak najbardziej współczesne.
Ale Tanzania to również wyżyna Serengeti, gdzie ludzie nie mają zbyt wiele do gadania, a król lew rządzi sprawiedliwie.